marketing czyli co?

Z tym marketingiem jest tak, jak z wieloma specjalistycznymi pojęciami wbijającymi się do mowy potocznej. W pewnym momencie uzus zaciera pierwotne znaczenie i pytanie z nagłówka potrafi totalnie zawiesić niejednego managera. No bo co to jest tak właściwie? Ile mamy tego definicji? Setkę, lekko licząc. Która z nich przechodzi test “wytłumacz to siedmiolatkowi”? Żadna. I na tym polega cały kłopot z marketingiem i, na przykład, trudność w wycenie kompetencji z tego zakresu na rynku pracy.

Pisałam już gdzieś i często powtarzam, że wiedziałam że chcę robić marketing już w liceum, a może nawet wcześniej. Dlaczego? Bo to niesamowicie złożony interfejs pomiędzy organizacją (niezależnie od wielkości) a światem zewnętrznym. Jeśli działa dobrze, spina je w płynnie funkcjonujący mechanizm, który bez zbędnych ruchów generuje korzyść dla obydwu stron.

To nie tylko obrazki i rolki na Insta, nie klimaty jak z Mad Men czy Czego Pragną Kobiety. Nie ma tu żadnej twardej granicy pomiędzy nim a sprzedażą - z książek to wiemy, praktyka pokazuje jednak, że nie jest to ugruntowane przeświadczenie;) To nie jest “robienie fajnych eventów” i reklamówek, którymi można się pochwalić cioci na święta.

Marketing to kosmicznie szeroka dziedzina z idealnie dla mnie wyważoną proporcją nauk humanistycznych i twardej analityki. Jest tym fragmentem nauk o zarządzaniu, które w moim odczuciu potrafią przeprowadzić od całkowitej abstrakcji pt.“jak zrobić coś fajnego i zarobić na tym pieniądze”, poprzez coraz bardziej ustrukturyzowane analizy, aż do planów i konkretnych działań opartych na pewnych dość stałych zasadach. Dotyka w zasadzie każdego aspektu działania organizacji, zatem wymaga dużej wszechstronności, szerokiej wiedzy i nieustającej ciekawości, ale też gotowości do wgryzania się w szczegół.

Przez lata zdobywałam doświadczenie, prowadząc różnorodne, niestandardowe kampanie marketingowe zarówno w świecie digitalu, jak i offline. Miałam przyjemność współpracować z wieloma globalnymi markami, takimi jak Coca-Cola, Milka, Carlsberg, Samsung, Huawei, PZU czy IKEA. Znam ten świat i od strony sieciowych agencji kreatywnych, w których rozpoczynałam swoją zawodową przygodę, firm producenckich, jak i retailu. Miałam okazję prowadzić niesamowite, międzynarodowe projekty o specyfice daleko wykraczającej poza marketingowy standard, jak i tworzyć z gąszczu zadań powtarzalne i efektywne procesy, dające możliwość przemyślanego działania z mierzalnymi wynikami.

Ostatnimi czasy mam to szczęście, że mogę wprowadzać marketingową perspektywę do planowania strategicznego rozwoju organizacji. Brzmi to strasznie poważnie i enigmatycznie, więc doprecyzuję, bazując na tym co parę wierszy powyżej. Jestem tą osobą, która bierze obrazek propozycji wartości (o tym też napiszę osobno) i pomagam różnym działom i funkcjom wypełniać go treścią, taką ze środka firmy i taką z jej otoczenia. Staram sie robić tak, żeby łapać puzzle z różnych obrazków, sprawdzać czy i jak do siebie pasują i spinać je w nowy, mega fajny obrazek. Bardzo satysfakcjonująca, ale trudna i żmudna to robota.

Bazując na tym, co wyczytałam w książkach, wyuczyłam się na kursach, przerobiłam we własnej głowie i wypróbowałam podczas różnych działań, widzę że moja metoda pracy spina się w pewnego rodzaju proces, który przedstawiam moim Studentom i Studentkom, ale też mojemu najwspanialszemu Zespołowi.

Trochę o tym podejściu znajdziesz w moich tekstach, a jeśli masz ochotę pogadać i zgłębić temat, zapraszam do bezpośredniego kontaktu.

Previous
Previous

Dlaczego APIC a nie pdca?

Next
Next

buzzword bingo #2 swot